Gazeta Młodych - pierwszy krok w gazecie.




Artykuł, który ukazał się w Gazecie Młodych- dodatku Gazety Wyborczej.
 Mój pierwszy poważny tekst do gazety.



Jeszcze jedno światło. Chester, dlaczego?
Dlaczego?
Przecież wcale go nie znałam, nigdy go nie spotkałam, nie minęłam w pośpiechu pędząc po schodach. A jednak informacja o tym, że odszedł, jak metalowy gwóźdź wbiła się w jakąś część mojego serca i ścisnęła gardło. Samobójstwo Chestera Benningtona, twórcy tekstów i wokalisty amerykańskiego zespołu Linkin Park wstrząsnęła fanami na całym świecie. 

Uwielbiany przez miliony, 20 lipca 2017 roku, w rocznicę urodzin swojego przyjaciela Crissa Cornella, który w maju tego roku również odebrał sobie życie, Chester osierocił 4 dzieci, zostawił żonę, przyjaciół i całą rzeszę podziwiających go ludzi w zupełnej rozpaczy.

Samobójstwo samo w sobie jest tragedią, którą trudno ubrać w jakiekolwiek słowa. I choć w radiu,
w telewizji czasem usłyszy się, że ktoś targnął się na swoje życie, to większość takich informacji niestety bezrefleksyjnie umyka w natłoku coraz to nowych newsów. 

Tym razem jednak, dla tysięcy ludzi, dla mnie świat na moment stanął. Poczułam się tak, jakbym straciła bardzo bliską mi osobę. Bo w pewnym sensie był mi bliski. Jego twórczość, głos, towarzyszyły mi od czasu, kiedy stawiałam pierwsze kroki w słuchaniu muzyki. Zawsze gdzieś w tle, zawsze w głowie, zawsze w sercu. Imponował mi umiejętnością zawierania w tekstach autentycznej prawdy, tylu emocji, takiej nadziei. Myślę, że po tym można poznać prawdziwego artystę.

Pierwszą reakcją było niedowierzanie. Wyparcie. Pomyślałam, że to kolejna, nic niewarta  internetowa plotka. Jednak, kiedy tragiczna wiadomość się potwierdziła, przez pewien czas byłam zupełnie skołowana. Po pierwszym szoku przyszły pytania i myśli, które nadal nie dają mi spokoju.
Jak to możliwe, by człowiek, który swoją muzyką wnosił nadzieję, poruszał serca tylu ludzi, który pisał tak wartościowe teksty i prowadził życie, którego niejeden mu zazdrościł, cierpiał na depresję? Wydawałoby się, że życie muzyka zespołu rockowego to jedna wielka impreza i niekończący się ciąg przyjemności. Rzadko kiedy ktokolwiek spojrzy na takie życie z tej drugiej strony, która jest jednak nieodłączną towarzyszką człowieka znanego na całym świecie. Presja, brak prywatności, brak czasu na zwyczajny odpoczynek, czy bycie z rodziną wykończyłoby psychicznie prawie każdego. Chester całą swoją duszę przelewał w słowa piosenek.
 Tacy artyści należą do osób z bardzo rozwinięta wrażliwością. Delikatna psychika absolutnie nie jest odporna na ciągłą presję, łatwo ulega wpływom otoczenia. Zdałam sobie sprawę, że życie w blasku fleszy, które czasami śni mi się po nocach, w gruncie rzeczy wcale nie jest takie kolorowe, jakby się mogło wydawać.
 Jak wielu sławnych ludzi szuka ulgi w narkotykach, alkoholu, cierpi na  zaburzeniach odżywienia, czy tak jak Chester depresję?
Jak często nie doceniamy prozaicznej codzienności, która niesie ze sobą tyle pozytywnych drobnostek. 

  Czekamy na fajerwerki, które być może nigdy nie nastąpią, a naprawdę szczęśliwe, zwyczajne życie mija niezauważone.

To, że Chester chorował na depresję, było wśród fanów powszechną wiadomością, a jednak nie starano się specjalnie o pomoc. Być może nikt tak do końca w to nie wierzył. Z perspektywy tego tragicznego wydarzenia, ostatnią  płytę ,, One More Light”, do której piosenek  Chester pisał teksty, można zinterpretować jako rozpaczliwe wołanie o pomoc. Nie było żadnej reakcji.
A może to dlatego, że depresja, anoreksja, bulimia, alkoholizm i inne choroby cywilizacyjne są generalnie uważane za zwykłe wymysły, a nie zagrażające życiu problemy?
 Niestety, społeczeństwo nie zdaje sobie nadal sprawy z powagi i niebezpieczeństwa, jakie niosą choroby psychiczne. Po śmierci Chestera pozostali członkowie zespołu zorganizowali akcję,  która pomaga osobom z depresją i uświadamia, na czym polega ta choroba. Być może z czasem błędne przekonania na temat chorób psychicznych ulegną zmianie i odnajdziemy skuteczny sposób by im zapobiegać?
Szkoda tylko, że żeby zwrócić uwagę na problem potrzebne są tak tragiczne ofiary.


Powiedzenie, że na nic nie jest za późno jest totalną bzdurą.
Po śmierci Chestera ruszyła lawina komentarzy i postów, w których ludzie z całego świata opisywali, ile jego twórczość dała im siły, ile nadziei wniosła w ich życie.
Czy gdyby Chester wiedział o tych wszystkich historiach,  gdyby przeczytał choć drobną ich część, zdałby sobie sprawę, jak bardzo jest ważny i jaką ma moc?
Dlaczego tak trudno przechodzi nam przez gardło komplement, a prosto sączy się jad? A kto wie, czy pojedyncze życzliwe zdanie, ciepły uśmiech, czy przysłowiowa pomocna dłoń, nie wpłynie efektem motyla na czyjeś życie?
 Zadałam sobie pytanie, co ja mogłabym zrobić, by zostawić po sobie jakiś ślad. Wiem, że nigdy nie zostanę wokalistą zespołu znanego na całym świecie, raczej nie będę miała rzeszy fanów, ale jeśli wpłynę na życie chociażby jednej osoby i w jakiś sposób dodam jej otuchy, pomogę, to myślę, że odniosę sukces.
Bo może w życiu nie chodzi o wielkie czyny, tylko o to, by po prostu być dobrym człowiekiem?

Tragiczna śmierć Chestera Bennigtona zmieniła moje postrzeganie kilku znaczących spraw, rzuciła na nie nowe światło.
 Takie wydarzenie można odebrać w różny sposób. Można załamać ręce i nie zrobić nic. Można też wyciągnąć wnioski i sporo się z nich nauczyć.
 Chester był dla mnie wielkim człowiekiem już za życia, po śmierci stał się legendą. 

Komentarze