Moje kolędy.

Jesteśmy nadal w bożonarodzeniowym nastroju, więc tak jak obiecałam, napiszę teraz o wyjątkowej świątecznej płycie.

Być może trochę późno, bo jest to wspaniały pomysł na prezent, a wigilia była kilka dni temu. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – gwiazdka jest też w przyszłym roku.


Myślę, że niektórzy czytający nie będą zaskoczeni, bo nie jest to żadna świeżutka nowość i pewnie zdążyli ją poznać.

Piszę o płycie z 2010, która gości w moim domu od paru dobrych lat i która wprowadza świąteczny, ciepły nastrój w grudniu każdego roku.

Zbigniew Preisner ,,Moje kolędy”.

Na płycie nagranych jest 12 utworów, wykonywanych przez różnych artystów, z których 10 uważam za udane.

Pozostałe 2 zwykle pomijam, bo nie przepadam za głosem Pana Tenorka, (Czy ktoś jeszcze pamięta poranny program ,,Budzik”?)a  utwór ,,Z tego będzie cud” mnie po prostu denerwuje.
Nie lubię wysokich damskich głosów w takim wykonaniu.

Przejdźmy jednak do plusów, których jest zdecydowanie więcej.

Moim ulubionym utworem jest ,,Kolęda dla Piotra” w wykonaniu Zbigniewa Preisnera.
Podoba mi się jej prostota. Nie ma w niej żadnego nadęcia. Jest ciepła i jasna. Trafia prosto w najczulsze miejsca w duszy. W tle pięknie akompaniują skrzypce.

Jeśli już jesteśmy przy uczuciach, to nie sposób nie wspomnieć o ,,Kolędzie dla nieobecnych”.
Święta to taki czas, kiedy siadamy razem przy stole z rodziną i zdarza się tak, że kogoś brakuje. Czasem z własnej winy, czasem nie mamy na to wpływu. I gdy przychodzi Boże Narodzenie, ze zdwojoną siłą uderza, jak bardzo brak nam czyjegoś głosu i uśmiechu.


Nie będę opisywać Wam wszystkich utworów.
 Napiszę jedynie, że cała płyta, mimo dużej rozbieżności  utworów- znajdziemy tu i góralską, głośną pastorałkę, jak i czułą kołysankę- ma wielką klasę i naprawdę jest godna uwagi.

Warto też wspomnieć o naprawdę ładnej oprawie graficznej okładki i wnętrza opakowania.
Jest taka jak zawartość- piękna.
Martuś

Komentarze